niedziela, 27 lipca 2014

Wyprzedaże.. to, co kobiety lubią najbardziej


Uwielbiam wyprzedaże… Wprawdzie jak każda kobieta mam szafę z ubraniami wypchaną po brzegi, jednak wciąż mi mało.  Dlatego właśnie celowo unikam większych sklepów tuż po mojej wypłacie, jednak wystawy kuszą okrutnie. Zerkam tylko na te cyferki potwierdzające wysokość rabatów i kiedy mignie mi w TV jakaś reklama, mogę przejechać pół miasta, żeby tylko kupić przecenioną bluzkę czy spodnie.








 

Nie uważam, że to chorobliwe. Po prostu lubię kupować, dla siebie, dla rodziny, przyjaciół. Mogę ich później obdarować kiedy tylko zechcę – bez okazji, lub schować daną rzecz gdzieś na dnie szafy, żeby odczekała swoje. A później? Jest prezent na święta, imieniny, urodziny, jak znalazł. Nie muszę się martwić, że wydam krocie – mam upominek kupiony znacznie wcześniej, w promocji.
Dla mnie najbardziej obfite w zakupy są dwa okresy w roku. Lato, i zima, kiedy to wyprzedaże są naprawdę spore i sięgają nawet dziewięćdziesięciu procent. No bo jak odmówić sobie nowych butów za niespełna 20 złotych albo płaszczyka, na który polowało się przez pół roku i obserwowało tęsknym wzrokiem ale kosztował tyle, co moja miesięczna wypłata. Tym razem mogłam kupić go za stówkę – jego wartość jest dziesięć razy większa. 

Mojej manii zakupowej nie nazywam uzależnieniem, ale z pewnością mogłabym ją określić pasją. Fakt - uwielbiam otaczać się rzeczami, jednak to również oszczędność, zawsze robię listę zakupów, przeglądam gazetki reklamowe. Potrafię przejechać pół miasta na bilecie miesięcznym jeśli tylko proszek do prania w jednym sklepie jest choćby odrobinę tańszy od tego w sklepie numer jeden.

Myślicie, że to głupota? Nawet odliczając koszt biletu, w trakcie jednych zakupów wyłącznie niezbędnych rzeczy jestem w stanie zaoszczędzić kilkadziesiąt złotych. Więc jak.. nie warto? WARTO! i Wam również polecam takie praktyki;)





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz